Archiwum 11 grudnia 2013


gru 11 2013 Kariera krzyża
Komentarze: 0

W tym świecie krzyż stał się normalny i taki oczywisty. Żyjemy z krzyżem w tle. Krzyż w naszej kulturze XXI wieku stał się modny i zrobił naprawdę wielką karierę. Dzisiaj krzyże wiszą w Kościołach, w kapliczkach, na dzwonnicach, ale nie tylko w miejscach sakralnych je widzimy. Wiszą także w sejmie, można je spotkać w klasach szkolnych, w wielu domach, a nawet w barach. Krzyże wiszą na łańcuszkach, umieszcza się je w kolczykach, lub są częścią innych ozdób ciała. Małe krzyże wiszą w wielu samochodach, widzimy je na drogach, najczęściej obok palącej się świeczki. Krzyż stał się motywem wielu tatuaży. Emblematy krzyża są na naklejkach, koszulkach, breloczkach i innych gadżetach. W pewnym momencie krzyż stał się nawet jednym z najpopularniejszych symboli popkultury. Krzyża używano jako środka przekazu, aby szokować widza, używano go również, aby rozśmieszać publiczność. Krzyż stał się motywem wielu kasowych filmów, rewii i musicali. Jest on też treścią ludowych porzekadeł. Mawiamy, że „każdy ma swój krzyż”, albo mówimy komuś, że „wygląda jak z krzyża zdjęty”, lub ipostujemy komuś nie życząc dobrze słowami: „krzyżyk ci na drogę”. Żaden z innych symboli nie zrobił wśród ludzi takiej zawrotnej kariery jak właśnie krzyż. Można by powiedzieć, że żyjemy z krzyżem w tle, z którym oswoiliśmy się na tyle, że nie mamy z jego przyjęciem i akceptacją wiele problemów. Ten krzyż - jak go nazywam - ludzkiej wyobraźni jednak nie przypomina tego starego szorstkiego krzyża, na którym umierał Pan Jezus. To jest krzyż wyobrażeń człowieka, który od znaczenia prawdziwego krzyża ucieka. To jest taki nasz własny „pluszowy krzyż”, który jest miły i dla każdego do przyjęcia, bo można się do niego przytulić, albo zawiesić go sobie na szyi i nosić jak amulet na szczęście. Dlatego dziś musimy ponownie zadać sobie pytanie - czy mój krzyż, jest tym samym, o którym mówi Biblia?

Apostoł Paweł powiada: „Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2). To jest wielki przywilej nie umieć nic innego tylko Jezusa ukrzyżowanego. Jest tak wielu zdolnych ludzi pośród nas, lecz nie wszyscy nauczyli się Chrystusa (Ef 4,20). Czy my potrafimy to, czy nabyliśmy taką umiejętność, aby w swoim życiu umieć stosować krzyż? Pewnego dnia Pan Jezus powiedział do idących za Nim ludzi: „kto nie bierze krzyża swojego na siebie, a idzie za mną, nie może być uczniem moim” (Łk 14,27), a na innym miejscu czytamy, że powiedział: „kto nie dźwiga krzyża swego nie jest mnie godzien” (Mt 10,38). Jezus nie zachęcał swoich naśladowców, aby ginęli na krzyżu. Krzyż czasów Jezusa był jedną z najbardziej znanych i okrutnych kar wymierzanych przez władzę za przestępstwa. Krzyż raczej posłużył tutaj Bogu, aby pokazać człowiekowi, że jeśli nie zrezygnuje z siebie, to przyjdzie taki moment, iż zrezygnuje z Jezusa. Zanim Pan Jezus przyjął krzyż powiedział, gorliwie modląc się do Ojca: „wszakże nie moja, ale twoja wola niech się stanie” (Łk 22,42). Krzyż Jezusa dokonywał przełomu w życiu człowieka, bo doprowadzał go do rzeczywistej decyzji o tym, jak rozegra się reszta jego życia. Ewangelista Łukasz dodaje, że krzyż codziennie na nowo zmusza człowieka do podjęcia wyboru. Bo czytamy, że „Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze swój krzyż na siebie codziennie”. A zatem powstają pytania: W oparciu o czyją wolę chcę spędzić resztę swojego życia? Kto ma rozpisać scenariusz na moje życie? Czyja wola ma się rozegrać w moim życiu? Widzimy, że Pan Jezus przyjął wolę swojego Ojca, chociaż nie było mu łatwo zgodzić się z tym, co go spotka. Pewnie zauważyliśmy, że Jezus nigdzie nie powiedział, iż mamy wziąć Jego krzyż. Nikt z ludzi nie byłby w stanie udźwignąć ciężaru tego krzyża i nie mam na myśli tego kawałka drzewa. Pan Jezus powiedział, że mamy wziąć swój krzyż. To nie oznacza, iż każdy ma się zmierzyć ze swoim cierpieniem, tak jak Jezus ze swoim, ale to oznacza, że każdy ma doświadczyć osobiście krzyża, tak jak doświadczył go Pan Jezus. A było to głęboko duchowe przeżycie. Czym jest zatem ten nasz krzyż, który mamy i możemy udźwignąć? Krzyż był dobrym probierzem tego, czy człowiek naprawdę naśladuje Pana. Krzyż był tą zaporą odsiewającą tłumy gapiów, tłumy ciekawskich, tłumy hipokrytów, a także tłumy kandydatów na uczniów, od tych dwunastu wybranych, którzy zapragnęli pozostać z Nim za wszelką cenę. Ci, którzy pozostali, byli gotowi aby zaprzeć się samych siebie, to znaczy podjąć taką decyzję, że Jezus będzie Panem ich życia, a nie oni sami. Pod tym względem krzyż nie zrobił kariery.

Często o życiu ludzi decydują pieniądze, wygoda, przyjemności, życie towarzyskie albo gniew, strach, zazdrość, nieprzebaczenie. To są te rzeczy, które są wstanie zawładnąć człowiekiem i pokierować jego życiem. Za Jezusem ludzie chodzili z bardzo różnych powodów. Dopóty chodzili za Nim, dopóki Jezus odpowiadał na ich potrzeby, lecz kiedy potrzeba było wziąć krzyż, tłumy wycofały się. Mówi się że około 95% naszego społeczeństwa to chrześcijanie. Mimo to, mamy szczególnego pecha, aby trafiać ciągle na te pozostałe 5%, kiedy słyszymy o pijaństwie, przemocy, rozbojach, kradzieżach, korupcji, narkomanii, morderstwach, i całym tym zepsuciu moralnym naszego narodu. A może to jest tak, że z tych 95% naprawdę niewielu przyjęło krzyż i chociaż deklarują się jako chrześcijanie, to właśnie ten prawdziwy krzyż powstrzymał ich przed prawdziwym chrześcijaństwem. Przed autentycznym poddaniem swego życia Chrystusowi. Czym jest krzyż i dlaczego jest taki ważny? Krzyż pozbawiał człowieka życia. Gdy w czasach Jezusa niosłeś krzyż - to każdy, kto ciebie widział, wiedział o tobie, że ty już nie masz własnych planów na życie, wiedział, że ty już nie kalkulujesz tego jak spędzisz kolejny tydzień, bo było pewne, że ty zmierzasz na egzekucję. Było pewne, że uległeś władzy, która pozbawi cię zaraz życia. Twoje życie, które znajdowało się dotąd w twoich rękach i robiłeś z nim, co chciałeś, już się skończyło.

Wziąć swój krzyż oznacza dzisiaj, że poddasz się egzekucji swojego starego życia. Wziąć swój krzyż codziennie - oznacza, że codziennie będziesz wyznawał słowa Jezusa „wszakże nie moja, ale twoja wola niech się stanie” (Łk 22,42). Pięknie zobrazował nam to Apostoł Paweł mówiąc: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, już nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,20). Spójrzmy, że gdy Paweł wziął krzyż, umarło jego własne „ja”. To, co starego było w nim wcześniej, teraz umierało codziennie na krzyżu. Jestem pewien, że Paweł nie tylko przyjął Jezusa, ale on przyjął także krzyż - bo mówi - już nie żyję „ja”, ale żyje moim życiem Pan Jezus. Już nie ja decyduję, już nie ja kieruję, ale wszystko zależy od Pana. Biblia mówi, że Chrystus umarł za nas, abyśmy już nie żyli dla siebie samych, ale abyśmy żyli dla Niego (2 Kor 5,15).

Czy ta prawda dopełnia się w naszym życiu? Czy to jest prawda o mnie, że potrafię z czegoś swojego zrezygnować dla Jezusa? Czy sprawy Jego Królestwa są w moim życiu pierwsze? Czy dźwigam ten swój krzyż codziennie, aby poddawać to moje „ja” Bogu? Dla człowieka, który chce jednak pożyć dla siebie, krzyż będzie zawsze źródłem konfliktu. Jak mówi Biblia, krzyż stał się dla pogan głupstwem, a dla Żydów zgorszeniem. Ludzie nie mogąc sobie poradzić z bezkompromisowym przesłaniem krzyża odrzucali go. To nie jest nic złego, że w naszych kaplicach na ścianie wisi krzyż, ale jeżeli pośród nas zgromadzonych tam co niedzielę jest to jedyne miejsce, w którym jest on obecny, to jesteśmy pożałowania godni. Jeśli nie ma go także tam w głębi naszego wnętrza, to oznacza, że w swej duszy tak naprawdę nie pragniemy poddania się władzy Jezusa. A nie pragniemy tego, bo sami jeszcze nie zdecydowaliśmy się abdykować z tronu swego „ja”. Krzyż Chrystusa znaczy dokładnie tyle, że nie masz prawa już do władzy i na taką definicję krzyża wielu ludzi się nie godziło i na to oburzało. Uważano, że jest to wkroczenie w wolność człowieka. Nazywano tą „myśl krzyża” deptaniem praw człowieka, brakiem poszanowania dla jego suwerenności, odebraniem mu możliwości do samorealizacji i rozwoju takiego, jakiego sam zechce i na jaki się zdecyduje. W dobie humanizmu, gdzie człowiek stanął na piedestale ludzkiego uwielbienia, ludzie odrzucają biblijną definicję krzyża, ale żeby nie usunąć go w ogóle, filozofowie, humaniści, i niestety również niektórzy teolodzy zmieniają sprytnie jego poselstwo, tak aby krzyż był „trendy” i był modny, a tym samym łatwy do przyjęcia. Nie da się jednak zakrzyczeć starego poselstwa o krzyżu. On pozbawia prawa do siebie samego i odbiera człowiekowi władzę. Krzyż mówi, że należę do Boga i nie mogę już dłużej żyć dla siebie. Waśnie o to zawsze chodziło w krzyżu. To dlatego wymyślono sobie substytuty krzyża i zastępcze definicje, aby rozwodnić jego poselstwo, żeby znaczył to, co chcemy i nie znaczył tego, czego przyjąć nie możemy. Z nauki o krzyżu pozostawiono to, że nas zbawia, a wyrzucono wszystko to, czego nas pozbawia.

Współczesny wizerunek krzyża nie jest już tym samym krzyżem, który powodował, że swoje życie poddawałeś Bogu, że rezygnowałeś z własnego „ja”. Krzyż więc zrobił wielką karierę, lecz nie w sercach ludzkich. Tam dla niego nie znalazło się miejsca, a nie znalazło się, bo zbyt wielu ludzi chciało jednak to swoje życie zachować dla siebie. Aiden W. Tozer, znany pisarz chrześcijański powiedział: „Musimy być szczególnie ostrożni czy krzyż jaki dźwigamy jest tym samym krzyżem Biblii. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że będziemy naśladować Chrystusa, który nie jest prawdziwym Chrystusem, lecz produktem naszej wyobraźni”.

Nowy krzyż już nie zabija człowieka - on jest atrakcyjny dla tłumów. To jest taki „pluszowy krzyż”, przyciągający publiczność. Ten krzyż jest produktem wyobrażeń i pragnień człowieka, ale nie jest to już ten sam krzyż, na którym umierał Pan Jezus. Tamten kosztował go wiele i zapłacił za to całym swoim życiem.